„Deadpool: Last Days of Magic” (2016) – Recenzja

Deadpool: Last Days of Magic

Ostatnio w moich rękach wylądował pewien komiks – Deadpool: Last Days of Magic, który jest kontynuacją one-shotów z Doctorem Strangem o podobnym tytule. Co prawda wszystko zaczęło się od szóstego zeszytu serii Doctor Stange vol. 4, ale chwilowo temat kontynuowany jest w solowych tomikach.

O co chodzi z tymi „ostatnimi dniami magii”, przecież ot tak magia nie może zniknąć ze świata fantasy. W świecie komiksów pojawia się pewna osobistość, a mianowicie Emperikul, który wraz ze swoją armią chce oczyścić świat Marvela z jakiejkolwiek formy czarów. Sprawa zaczyna także dotyczyć Deadpoola. Owiany dobrą sławą bohater ma dużo magicznych przyjaciół. Co więcej, jego żona (tak żona!) – Shiklah (zwana też Królową Nieumarłych), jest władczynią Monster Metropolis. To właśnie tam naciera armia złoczyńcy, chcąc całkowicie unicestwić magiczną energię jaka się tam zebrała. Czy uda im się powstrzymać najeźdźcę, który wykorzystuje jedną ze swoich najpotężniejszych broni? – żeby się tego dowiedzieć, historię tę będziecie musieli przeczytać sami. Ja tymczasem zapraszam Was do recenzji.

Bardzo ciekawą postacią w całym tym komiksie o dziwo nie jest Deadpool, a Shiklah, a także Michael Hawthorne Necromancer. To oni odgrywają tutaj dość intrygującą rolę. Michael i Deadpool biorą udział w bitwie, którą prowadzi Królowa Nieumarłych razem ze swoją watahą potworów, przeciwko wojskom Emperikula. Sam Michael z kolei odegra ważną rolę w trakcie tejże batalii istot magicznych z elektronicznymi stworami. Pojawi się tam także Doctor Voodoo (Jericho Drumm). Przybędzie on wspierać magiczne zastępy, zamiast Doctora Strange’a (który również jest zbyt zajęty swoimi kłopotami). Wade Wilson jest swoistego rodzaju dodatkiem do tego całego sporu. Ogólnie cały pomysł z eliminacją wszelkiej wiedzy magicznej jest bardzo fajnym i interesującym wątkiem, łączącym one-shoty z serią o Doctorze Strange’u.

Jeśli chodzi o fabułę, za którą odpowiedzialny jest Gerry Duggan, jak na tak krótki komiks dostajemy bardzo zwięzłą i dobrze opisaną historię, z bardzo ładnie wyeksponowanymi epizodami prywatnymi. Oczywiście, jeśli ktoś lubi sceny walki i akcji, to tutaj jest ich pełno. Mówiąc o relacjach bohaterów, to one-shoty niestety, są zbyt krótkie, żeby cokolwiek tutaj pokazywać. Chociaż widać, że społeczeństwo traktuje Deadpoola w tym komiksie jak bohatera, aczkolwiek nie wszyscy ludzie chcą, by kręcił się on w ich pobliżu.

Jeśli zaś chodzi o szatę graficzną (Scott Koblish) tego jakże barwnego komiksu, jestem  zadowolona. Kreska jest bardzo ładnie dobrana do całego zeszytu. Tam, gdzie widzimy spotkanie rodzinne (pierwsze kilka stron), postacie są rysowane miękko. Natomiast gdy przechodzimy do scen walk potworów z rządnymi krwi robotami, kreska ulega zmianie i staje się ostrzejsza, co skupia uwagę widza i potęguje doznania związane z całą tą historią. Dorzućmy jeszcze kilka słów na temat kolorystki całego zeszytu, autorstwa Guru eFX. Jak wcześniej wspomniałam – jest on barwny, ale o dziwo nie przeszkadza mi to. Odcienie są odpowiednio stonowane, miłe dla oka i to też wychodzi na plus.

Moim skromnym zdaniem nie było niczego, co mi się nie spodobało. Śmiało mogę polecić komiks wszystkim, bez względu na wiek, biorąc pod uwagę fabułę, jak i stronę graficzną. Jeśli ktoś dobrze zna i lubi Doctora Strange’a to wręcz powinien sięgnąć po ten zeszycik. Z drugiej strony, laicy znajdą tu też coś dla siebie, gdyż na samym początku jest króciutka, ale jakże pełna informacji notka o tym, co aktualnie się dzieje i o czym będzie mowa w tym zeszycie.


Autorka: Lynn

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x