„Nieśmiertelny Iron Fist” (tom 4) – Recenzja

Nieśmiertelny Iron Fist (tom 4)
Ucieczka z ósmego miasta… Ucieczka z piekła!

Dość niedawno (bo 31 maja) na polskim komiksowym rynku pojawił się czwarty tom serii Nieśmiertelny Iron Fist od wydawnictwa Mucha Comics. Za najnowszy wolumin z przygodami Danny’ego Randa odpowiada trio Duane SwierczynskiTravel Foreman oraz Ruus Heath. Album liczy sobie około 230 stron, a w jego skład wchodzą materiały opublikowane pierwotnie w amerykańskich zeszytach serii Immortal Iron Fist #17-20, 22-23, 25-27 (z roku 2009), a także w zeszycie I Am An Avenger #1 (wydanym rok później, czyli w 2010). Cena okładkowa komiksu to 89 zł. Przejdźmy jednak do meritum.

Podobnie jak przy omówieniu poprzednich tomów (1, 2, 3), tak i tym razem powołam się opis wydawcy (który znaleźć można oczywiście z tyłu okładki komiksu), gdyż po prostu nie uważam, aby spoilerowanie fabuły miało kogokolwiek zachęcić do czytania. Gotowi? No to jedziemy.

K’un-Lun jest majestatycznym miastem nieziemskich mistrzów kung-fu, duchowym domem Iron Fista oraz skarbnicą wielowiekowej mądrości. Niewiele osób wie, że w ukrytym wymiarze istnieje Ósme Miasto, które przez wiele stuleci wykorzystywane było przez przywódców K’un-Lun jako swego rodzaju śmietnisko. Ponieważ do miasta prowadzi tylko jedna droga, przez którą nie można przedostać się z powrotem, wysyłano tam wszelkiego rodzaju morderców, potwory i demony. Trafiali tam również więźniowie polityczni – a na to w obecnych czasach nie można się zgodzić. Danny Rand oraz drużyna nieśmiertelnych wojowników zostaje wysłana, by uwolnić represjonowanych za poglądy (pośród nich może znajdować się nawet pierwszy Iron Fist, jaki w ogóle istniał). Może się jednak okazać, że to misja w jedną stronę.

Brzmi standardowo, a nawet oklepanie? Możliwe. Nie dajcie się jednak zmylić! Nieśmiertelny Iron Fist #4 to prawdziwa gratka dla fanów tej, a raczej tych postaci (bo jak wiadomo, na przestrzeni dziejów było ich całkiem sporo). Mamy tu samobójczą misję do miejsca, z którego zasadniczo nie można się wydostać, a udać się tam musi team składający się z najznamienitszych wojowników, jakich widziała Ziemia. W dodatku każdy z nich reprezentuje jedną z siedmiu stolic nieba. Oglądamy zatem wspomnianego Danny’ego z K’un-Lun, Narzeczoną Dziewięciu Pająków z afrykańskiego Królestwa Pająków, Pierwszego Psubrata z Podziemnego Miasta czy Tłustą Kobrę z Peng Lai.

Mało tego! Oprócz nich dostajemy na dokładkę także ekipę z Nowego Jorku, do której należy bohater Harlemu z niezniszczalną skórą i supersiłą – Luke Cage, po mistrzowsku władająca kataną wojowniczka – Colleen Wing oraz wybitna pani detektyw – Misty Knight. Zapowiada się prawdziwa jazda bez trzymanki! Tym bardziej, że wszystko wskazuje na to, iż całe zamieszanie kręcić się będzie wokół pierwszego Iron Fista oraz mistycznych bestii określanych imieniem Ch’i-Lin, polujących na ludzi z mocą żelaznej pięści. Sporo tu też retrospekcji sprzed wielu lat. Jeśli więc interesuje Was historia kryjąca się za wojownikami z K’un-Lun i tym, co z nimi związane, będziecie zadowoleni. Nawet bardzo. W każdym razie – ja to kupuję.

Warstwa wizualna omawianego tytułu jest naprawdę świetna! Pełno tu dynamizmu i akcji, co przekłada się na niezwykle realistyczne i widowiskowe sceny pojedynków, gdzie krew się leje hektolitrami, kończyny wykręcane są do granic możliwości, a twarze bohaterów przyozdabiane są co chwilę grymasami złości i bólu. Jeśli mam być szczery, to chyba jeden z tych komiksów, który pochłonął mnie nawet nie ze względu na (i tak już wystarczająco interesującą) fabułę, ale właśnie na walki. Jestem pod olbrzymim wrażeniem, jak dobrze można oddać takie coś jak bitka między dwoma czy dwudziestoma postaciami. Słowo daję. Poprzednie tomy NIF nie umywają się pod tym względem do numeru #4. Gdybym miał użyć tylko jednego słowa, aby to opisać, byłoby to zdecydowanie „miazga”. Nie wiem jak Wy, aczkolwiek mam nadzieję, że podobnie jak ja, zostaniecie po prostu wgnieceni w fotel. Doznania wizualne są tutaj zwyczajnie, a raczej niezwyczajnie oszałamiające.

Polskie wydanie Nieśmiertelnego Iron Fista #4 kompletnie nie odbiega tu od innych tytułów od Mucha Comics. To w dalszym ciągu uczta dla komiksiarzy. Z zewnątrz twarda obwoluta z pięknymi ilustracjami okładkowymi i estetycznie prezentujący się grzbiet utrzymany w tym samym stylu co woluminy #1-3. Z kolei wewnątrz dostajemy strony wydrukowane na pachnącym, śliskim papierze kredowym, który wzmacnia kolorystykę, a przez to całość odbiera się wizualnie w stopniu nieporównywalnie lepszym. Szkoda tylko, że na końcu nie umieszczono żadnej bonusowej galerii z alternatywnymi okładkami lub szkicami postaci, ale nie jest to jakaś wielka strata. Warto też wspomnieć o porządnym tłumaczeniu z języka angielskiego w przekładzie pana Marka Starosty. Jak zwykle jest to najwyższy poziom zaangażowania.

Cóż więcej mógłbym rzec? Nieśmiertelny Iron Fist #4 to coś, co wraz z całą resztą tej serii każdy szanujący się fan Marvel powinien mieć w swojej kolekcji. To wciągająca przygodowa opowieść z masą akcji i wieloma mistycznymi elementami, którą oblano bardzo gęstymi sosem z kung-fu. To coś, z czym trzeba zetknąć się samemu, aby móc w pełni tego doświadczyć, bo moje czy czyjekolwiek inne słowa i tak nie oddadzą całego przekazu. Sprawdźcie ten komiks sami, bo jest się czym zachwycać.


Autor: SQ


Mucha Comics

Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Mucha Comics. Jeśli recenzja was przekonała do zakupu, to serię możecie nabyć tutaj.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Tomek 658

I to wszystko osiąga Iron Fist, który w młodym wieku stracił ojca.

1
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x