„Wastelanders: Hawkeye #1” (2021) – Recenzja
Wastelanders: Hawkeye #1 (2021)
Old Man Hawkeye in Back!
Drugi zeszyt serii Wastelanders zabiera nas po raz kolejny w postapokaliptyczną przyszłość Staruszka Logana, ale koncentruje się tym razem na starszej wersji Clinta Bartona, czyli Hakweye’a. I robi to w naprawdę dobry sposób. Chyba lepszy nawet niż poprzedni, udany przecież zeszyt.
DEADLY ACCURACY! Witness the never-before-told story of HAWKEYE’S training with STICK – the man formerly known as DAREDEVIL! Clint Barton’s sight may be gone, but his will to avenge is stronger than ever, and with the training and expert guidance of MATT MURDOCK, arrows will fly again! But what is Murdock’s actual target? And how will this change Hawkeye’s path in the Wastelands? This is one issue YOU can’t afford to miss!
Nowi twórcy sukcesywnie – i z sukcesem – rozwijają uniwersum Old Man… Pierwszy zeszyt poświęcony Loganowi nie był tak dobry, jak opowieści Millara, Bendisa i Lemire’a jemu poświęcone; drugi, skupiony na Hawkeye’u lepszy już jest niż pierwsza mini-seria poświęcona tej postaci. I przy okazji to naprawdę udany, choć krótki komis.
Scenarzysta na warsztat bierze to, co powinno być sednem tych historii, czyli bawienie się znanymi motywami. Hawkeye jako ślepiec to nic innego jak odpowiedź Marvela na DC-owskie, pochodzące jeszcze z lat 80. przedstawienie postaci tamtejszego łucznika, Green Arrowa, jako jednorękiego starca, ale i to nie jest motyw tak ograny, by raził wtórnością. Ale mamy tu też wariację na temat Daredevila, chyba najjaśniejszy punkt zeszytu i tym podobne atrakcje.
I mamy też świetne ilustracje. Dopracowane, realistyczne, pełne detali… Patrzy się na to naprawdę z przyjemnością i chce na dłużej zostać przy rysunkach. Jeśli więc jesteście fanami – postaci czy też uniwersum – sięgnijcie koniecznie.
Autor: WKP
Ta postać łucznika od Marvela jest całkiem inna niż postać łucznika od DC.