„Secret Invasion” (2023) – Recenzja
Secret Invasion (2023)
Fajna Inwazja? Czy nie bardzo?
Więc tak – Secret Invasion (tudzież Tajna Inwazja) to był projekt, na który zacierałem ręce. W końcu coś naprawdę dobrego mogło zadziać się w serialach MCU, bo jednak większość tych produkcji (w pamięci zostały mi tylko WandaVision i Loki, reszty niemal nie pamiętam, a nawet dopiero patrząc ostatnio na listę przypomniałem sobie, że powstało coś takiego, jak The Falcon and The Winter Soldier, takie to było dobre) okazała się przeciętniactwem. A tu temat samograj, dobra obsada, zwiastuny niezłe i… I fajnie się zaczęło, fajnie się przez chwilę rozwijało, a potem siadło i im dalej, tym coraz gorzej. Może i tragedii nie ma, ale zachwytów też. Ot kolejne marvelowskie przeciętniactwo, na które szkoda było pieniędzy i czasu.
Jeśli chodzi o treść, to nie chcąc nic spoilerować powiem tyle – na Ziemi są Skrulle. Zmiennokształtni, zieloni kosmici podszywają się już pod niejedną postać. W dodatku trochę zmęczeni są już sytuacją, w której się znajdują, więc chcą ją jakoś zmienić. Gdy to wychodzi na jaw… Sami możecie się domyślić.
No i zobaczcie, jak to wygląda i jakie to miało możliwości. Nie wiadomo kto jest sobą, kto przyjacielem, a kto wrogiem, ani co z tymi, którzy być powinni. Odrywanie, zagadki, dążenie i jeszcze fajna akcja – tak być mogło, ale niestety. A i jeszcze mogło być widowiskowo, bo budżet serialu to 212 milionów dolarów, ale co z tego, skoro nie widać tego na ekranie. Nigdzie. W żadnym momencie. Nie mówię, że Secret Invasion wygląda tanio, bo widać, że „trochę” kasy na serial faktycznie poszło, ale nie widać nigdzie kwot, za które kręcono wielkie kinowe hity, które w fotel wgniatały wizualnie. Powiem, że takiej kwoty nic tu nie usprawiedliwia, bo gwiazd nie ma w sumie za wiele, efektów też, epickiego rozmachu to nawet nie ma co próbować tu szukać – tylko sześć epizodów, a tańsze seriale Marvela sprzed paru lat lepiej wyglądały – i ogólnie biednie to wypada.
Ciężko więc o tym serialu mówić inaczej, niż jak o zawodzie i zmarnowanej szansie. MCU od kilku lat (od czasu Infinity War, bo już to, co pomiędzy i samo Endgame aż takie udane nie było, choć nadal fantastycznie się broniło) stacza się po równi pochyłej. Nie wiadomo co robi z budżetem, bo efekty są coraz gorsze. Nie wiadomo też jaki Kevin z resztą studia mają na to wszystko pomysł, bo co film zapowiada się wielką rewolucję i wielkie kino, a także, że w końcu zobaczymy o co w tym chodzi i dokąd to zmierza, a jak na razie widzimy tylko, że nic z tego nie wynika. Niestety, Inwazja bezlitośnie ten trend potwierdza.
Ogólnie serial ten zaczyna się fajnie, ale finał ma słaby. Są pomysły, które trochę widowisko to ratują – no i obsada, dla tej warto się przemęczyć. Jest też kilka naprawdę nastrojowych momentów, ale całość jest nierówna i bez większego polotu. Trochę to boli. Nie mówię, że to najgorszy serial MCU, bo tak nie jest. Ms. Marvel czy She-Hulk (albo wspomniany na wstępie The Falcon and The Winter Soldier) były gorsze. Co z tego? Tajna Inwazja to zwykły przeciętniak, jakich wiele i nic specjalnego. Do obejrzenia, bo w sumie fani powinni i muszą tytuł ogarnąć – a potem szybko o nim zapomną. Szkoda.
Autor: WKP